Logika świętości

Autor tekstu
ks. Paweł Labuda
W miniony weekend po raz kolejny dane mi było odwiedzić San Giovanni Rotondo – miasto, w którym żył i posługiwał św. Ojciec Pio z Pietrelciny. Jak sam mawiał: „Kiedy Pan raz powierza mi jakąś duszę, nigdy jej nie zostawiam”. Widzę, jak bardzo te słowa spełniają się w moim życiu.

Co mnie pociąga w Ojcu Pio? Wcale nie jego stygmaty, dar bilokacji, czytanie w duszach, czy inne nadzwyczajne dary, których Bóg mu udzielił. Owszem, one też są bardzo ważne i na pewno czynią go „rozpoznawalnym” na tle wielu innych świętych. Ale pamiętam, że kiedy pierwszy raz przyjechałem do San Giovanni Rotondo i podszedłem do jego relikwii, moją uwagę przykuła biała stuła, którą Ojciec Pio ma na sobie. Wtedy tak bardzo mocno dotarło do mnie, że oprócz tych wszystkich „nadzwyczajności” on był przede wszystkim KAPŁANEM Chrystusa. Mam przecież te same święcenia, jakie miał on! I to, co mnie w nim uderza, to właśnie sposób, w jaki przeżywał swoje kapłaństwo i relację z Jezusem. Cała reszta to w sumie „dodatki”.

Ojciec Pio pokazuje nam swoim życiem o co tak naprawdę chodzi w kapłaństwie: o bycie „chrystusowym”, o świętość. Wcale nie o tłumy ludzi w kościele, o bycie zauważonym, o ważne funkcje we wspólnocie, o bycie docenionym, o zaszczyty i tytuły. Kapłaństwo, jeśli jest prawdziwie „chrystusowe”, polega na czymś zupełnie odwrotnym i widać to w życiu tego świętego. Tyle cierpienia, umartwień, przeciwności i to wszystko znoszone w pokornym posłuszeństwie i cichości – po prostu jak Jezus! A tak często mamy problem z zaakceptowaniem faktu, że te rzeczy nas spotykają. I to właśnie bunt przeciwko temu wszystkiemu jest straconą okazją do tego, by upodobnić się jeszcze bardziej do Chrystusa…

Oby nasze kapłaństwo stawało się właśnie w takim sensie coraz bardziej chrystusowe, tak jak było nim kapłaństwo świętego ojca Pio.