Kapłan ewangelizator, czyli o sztuce szukania człowieka w człowieku

Autor tekstu
Ks. Jacek Nawrot
Kapłani wiele energii poświęcają na organizowanie wydarzeń czy akcji ewangelizacyjnych. I chwała im za to, bo ja wielu takich wydarzeń nie potrafiłbym zorganizować. Niektóre z tych wydarzeń gromadzą tylko małą wspólnotę lokalną, inne wielkie tłumy. Coraz większy zasięga ma ewangelizacja medialna, zwłaszcza internetowa. Jesteśmy coraz bogatsi o nowe pomysły i narzędzia.

Tyle z dobrych wiadomości. Ta gorsza, związana jest z pytaniem dlaczego zatem nie nawracają się tłumy i nie ma pełnych kościołów i kolejek przy konfesjonałach. To jest ta druga, niewidzialna strona naszych kapłańskich ewangelizacji. I tą ciemniejszą stronę musimy mieć na uwadze. Podpowiedzi znajdują się w encyklice o braterstwie p. Franciszka. Ewangeliczna przypowieść o kapłanie, który zostawił poranionego bliźniego na drodze, pozostanie na zawsze wyrzutem dla każdego kapłana, by podobny przypadek nigdy nie zdarzył się w jego życiu.

„Z kim się utożsamiasz? – pisze Papież – Do którego z tych trzech jesteś podobny? Musimy uznać otaczającą nas pokusę obojętności wobec innych, zwłaszcza najsłabszych. Trzeba powiedzieć, że rozwinęliśmy się pod wieloma aspektami, ale jesteśmy analfabetami w towarzyszeniu, opiece i wspieraniu najsłabszych. Przyzwyczailiśmy się do odwracania wzroku, do przechodzenia obok, do ignorowania sytuacji, chyba że dotyczą nas bezpośrednio”. Chyba od zawsze towarzyszyła kapłanom pokusa, aby skupiać uwagę na dziełach i według nich oceniać swoją posługę. Tymczasem p. Franciszek przypomina, że angażowanie się w akcje będzie płodne tylko wtedy, gdy cały czas będziemy widzieli człowieka. Akcje nie są pierwsze, ale człowiek, któremu one mają służyć.

Ks. Grudniok pisze o kapłanach, że „Chrystus wysłał kapłana z mandatem, aby szukał zagubionych owiec, a poranione przez grzech i złe życie wydobywał z cierni i jak dobry pasterz przynosił na ramio¬nach do Chrystusowej Owczarni. Sługa Chrystusa musi się stać miłosiernym Samarytaninem, który nie omija nikogo na swojej drodze, który nikogo nie sądzi i nikim nie gardzi — ale staje się wszystkim dla wszystkich, żeby w ogóle ocalić przynajmniej niektórych”. Zatem muszę w sobie wyrabiać miejsce dla człowieka, bo łatwo jest zrobić akcję za którą będą pochwały, ale trudno jest być przy poranionym, który będzie potrzebował więcej niż chce dać mu mój własny egocentryzm. W tej osobistej walce o oddanie dla potrzebujących swego serca i czasu, bardziej zrozumiemy błąd aborcjonistów: łatwiej jest walczyć o prawa dla zwierzą nad którymi się panuje, niż dać prawo do życia nienarodzonym, którym trzeba się oddać i poświęcić samego siebie. Przykłady są inne ale problem ten sam: skłonność do egocentryzmu i dążenia do swobody za każdą cenę, nawet czasami za cenę życia innych.

„Człowiek zostaje napadnięty przy drodze, a wielu ucieka, jakby nic nie widzieli. Często są ludzie, którzy potrącą kogoś swoim samochodem i uciekają. Zależy im tylko na uniknięciu kłopotów, nie jest dla nich ważne, że człowiek umiera z ich winy. Ponadto, ponieważ wszyscy jesteśmy bardzo skoncentrowani na własnych potrzebach, dostrzeżenie kogoś cierpiącego denerwuje nas, przeszkadza nam, ponieważ nie chcemy marnować naszego czasu z powodu czyichś problemów. Są to ob¬jawy chorego społeczeństwa, ponieważ usiłuje ono budować się na ludzkim cierpieniu.” /FT nr 65/  

Biorąc po uwagę głos p. Franciszka nie szukajmy człowieka w akcjach, ale pokornie szukajmy człowieka w człowieku.