Nie mamy złej młodzieży...

Autor tekstu
ks. Rafał Sorkowicz SChr
Nie mamy złej młodzieży. Mamy młodzież mądrą, ambitną, wrażliwą. Ci zaś młodzi, którzy na pierwszy rzut oka z "mądrością" i "wrażliwością" nie mają nic wspólnego, też nie są źli. Reprezentują bowiem młodzież porządnie poranioną. Braki zainteresowania ze strony rodziców, samotność w sieci, zabawki dostępne na rynku (czyt. alkohol, dopalacze, narkotyki), wszech dostępna pornografia, to wszystko swoje robi. Rani, zniekształca, wynaturza. Sprawia, że synów marnotrawnych, przy świńskim korycie, jest szokująco wielu…

Nie mamy złej młodzieży. Mamy młodzież mądrą, ambitną, wrażliwą. Ci zaś młodzi, którzy na pierwszy rzut oka z "mądrością" i "wrażliwością" nie mają nic wspólnego, też nie są źli. Reprezentują bowiem młodzież porządnie poranioną. Braki zainteresowania ze strony rodziców, samotność w sieci, zabawki dostępne na rynku (czyt. alkohol, dopalacze, narkotyki), wszech dostępna pornografia, to wszystko swoje robi. Rani, zniekształca, wynaturza. Sprawia, że synów marnotrawnych, przy świńskim korycie, jest szokująco wielu…

Kiedyś pewien mądry proboszcz powiedział swojemu wikaremu (który miał problemy z młodzieżą gimnazjalną): "musisz ich pokochać". Brzmi trywialnie, może nawet banalnie. Ale innej drogi nie ma. Jak się młodych nie pokocha, to już nic ich nie uzdrowi.

Ksiądz, który kocha młodzież, ma głębokie pragnienie, by być z młodymi, ma dla nich czas. Nie jest to łatwe. Wiem z doświadczenia. Chciałoby się pobyć chwilę samemu (męski egoizm), posiedzieć na necie, obejrzeć dobry film. Wszystko gra, tylko czy na tym ma polegać "powołanie" do szukania tych najbardziej zaginionych, poranionych, duchowo pogubionych?… wystarczy wieczorem wyjść na ulicę. Nocą diabeł atakuje ze zdwojoną siłą. I kiedy młodzi giną, naiwnie rzucają się w "nirwany" różnorakiej maści, zakrapiane alkoholem, wspomagane dopalaczami, narkotykami, uwikłane w erotyczne przeżycia, pasterze trzaskają filmiki, wyciągnięci na tapczanie, albo fotelach.

A przecież "będziemy sądzeni z miłości" (św. Jan od Krzyża). Dojrzewa we mnie coraz intensywniej pewna inicjatywa, realizowana od lat przez Wspólnotę Przymierza Miłosierdzia, założoną przez włoskich misjonarzy oo. Enrique Porcu i Antonello Cadeddu z Brazylii. W dzień i w noc, tak jak oni, wychodzić na ulice, szukać młodych, rozmawiać z nimi, modlić się wspólnie, nakładać na nich dłonie i prosić Wszechmocnego o uzdrowienie, o Bożego Ducha dla nich… Na razie to omadlam. I was pokornie o modlitwę proszę. Czuję, gdzieś głęboko, że taka wspólnota młodych, oparta na modlitwie, Adoracji Najświętszego Sakramentu, w naszym mieście (Stargardzie Szczecińskim) byłaby prawdziwym "błogosławieństwem"…

Na dzień dzisiejszy ewangelizuję w "Budowlance". Żebyście zobaczyli te "ogry" moje kochane. W większości dorastający faceci, z rozbitych często rodzin, momentami wulgarni i gruboskórni… Ale ile czai się w nich wrażliwości… Ile dobra, zamaskowanego, ukrytego gdzieś głęboko w nich, ile pozytywnej energii, młodzieńczego ognia, pasji życia… Uwielbiam ich!!! Choć łatwo nie jest. I orać trzeba będzie mocno, z miłością…

Nie mieć czasu dla młodych, to grzech paskudny, nasza kapłańska porażka. Patrzę się na naszych lektorów (a jest ich ok. czterdziestu), na zespół muzyczny, grający na Eucharystiach dla młodzieży, super, że są. Robią kawał dobrej roboty. Wierzą, jak potrafią, oddani są parafii, Kościołowi. Radość wielka, ale co z resztą?… Czy mogę spać spokojnie, mając świadomość, wypełnioną cichym jękiem rozpaczy chłopców i dziewczyn, którzy nie mają sił na porzucenie "marnotrawstawa" łaski, którym brakuje odwagi i siły, by oderwać się od koryta, podstawionego przez diabła i jego ekipę, niszczącą piękno i subtelność młodości?…

Nie mamy złej młodzieży… Mamy młodzież poranioną… Za którą warto się modlić i o które trzeba powalczyć… Proszę Cię Panie, daj mi siłę, odwagę, bezkompromisowość… W walce o każdego młodego człowieka, który odszedł w "dalekie strony"… Jestem za młody, by cierpliwie czekać, jak miłosierny Ojciec. Zaprowadź mnie do nich… I daj swojego Ducha, tak jak obiecałeś… Sam, nie dam rady…