Czy byłem narzędziem pokoju?
Wracając do myśli przewodniej obrazka, jest mi obecnie żal, że chociaż często te słowa św. Franciszka sobie przypominałem w moim kapłaństwie, to jednak nie wchodziłem w ich głębię. W pracy na misjach poza Polską, starałem się być bardzo stanowczy, szorstki, szybki w podejmowaniu decyzji. Oprócz tego wybierałem takie prace, które nie wiele miały do wspólnego z duszpasterstwem, do tego stopnia, że szczyciłem się, iż jestem bardziej „księdzem robotnikiem” niż kapłanem - "narzędziem Boga”.
Teraz, kiedy przyszła choroba i powrót do kraju coraz bardziej widzę, jak zaprzedałem Chrystusowe Kapłaństwo na coś, co nie było autentycznym świadectwem Bożej dobroci i pokoju. Ciągłe podenerwowanie, złość, napięcie, gotowość do walki, spory z Biskupem... - gdzie tutaj pokój? Pragnąłem być narzędziem pokoju a tutaj coś odwrotnego. Mam obecnie dużo czasu, aby o tym myśleć i prosić Boga o odnowę, o dobro, o pokój we mnie, by umieć go dawać innym. Już po paru miesiącach w Polsce widzę, jak wiele osób tego pokoju potrzebuje i szuka, aby go choć trochę doświadczyć. I teraz przypominam sobie coraz bardziej słowa jednego z moich formatorów na początku drogi seminaryjnej, kiedy mówiłem mu, że ja chce jechać na misje pomagać trędowatym on przekonywał mnie, że trąd jest wszędzie, ten duchowy.
Sam na taki „trąd” zachorowałem, ale wierzę, że Bóg i to doświadczenie wykorzysta, abym znowu mógł wrócić na drogę dawania pokoju innym w myśl słów św. Pawła: ”Dążność, bowiem ciała prowadzi do śmierci, dążność zaś Ducha-do życia i pokoju”. Rz 8;6