O Apostołach kłócących się w drodze 

Autor tekstu
s. Małgorzata Borkowska OSB
Znam takie zdarzenie. To było w Anglii; pewna pani, anglikanka, zastanawiała się, czy by nie przejść do Kościoła katolickiego, i pojechała na kilka dni do klasztoru mniszek.

Ponieważ akurat była jedynym gościem, na obiad nakryto dla niej przy jednym stole z księżmi, których tam było tego dnia dwóch. Ci księża zupełnie nie zwrócili uwagi na fakt, że ktoś trzeci przy nich siedzi, tylko przez cały czas rozmawiali z wielkim oburzeniem o jakimś trzecim księdzu, który podczas procesji zajął znowu zbyt wysokie miejsce, i do czego to podobne, i jak z nim zrobić porządek itd. Dla tej pani to było jak wiadro zimnej wody na głowę. Więc takimi rzeczami zajmują się księża katoliccy, takimi sprawami żyją?

Cóż, mogli się powołać na przykład samych Apostołów. Czytamy:

… podróżowali przez Galileę, On jednak nie chciał, żeby kto wiedział o tym. Pouczał bowiem swoich uczniów i mówił im: «Syn Człowieczy będzie wydany w ręce ludzi. Ci Go zabiją, lecz zabity po trzech dniach zmartwychwstanie». Oni jednak nie rozumieli tych słów, a bali się Go pytać. Tak przyszli do Kafarnaum. Gdy był w domu, zapytał ich: «O czym to rozprawialiście w drodze?»  Lecz oni milczeli, w drodze bowiem posprzeczali się między sobą o to, kto z nich jest największy (Mk 9,30-37).

Chrystus w tej podróży mówił im, że idzie do Jerozolimy na śmierć. A im się to nie mieściło w głowach, więc uznali, że to widocznie jakaś przenośnia, symbol, przypowieść, której oni nie rozumieją. Cóż w takim razie prostszego niż poprosić o wyjaśnienie? Owszem… ale oni boją się w głębi duszy, że mogliby dostać wyjaśnienie takie, jakiego nie chcą. Więc zamiast zająć się tym tematem, wracają do swojego ulubionego: do rozdzielania między siebie posad w mesjańskim królestwie. Któremu ta najlepsza, i jak ustawić hierarchię.

Przedwieczny Syn Boży ma wkrótce złożyć się Ojcu w ofierze miłości, dla której to ofiary przyszedł. Dla której to ofiary w ogóle świat został stworzony. Ma się wreszcie zrealizować sens istnienia świata. A oni – o swoich karierach.
Ich Mistrz, którego przecież jakoś kochają, i nawet deklarują tę miłość, ma wkrótce umrzeć straszną śmiercią. A oni kłócą się o najlepsze prebendy.
Ten Jezus, którego zdumiewające cuda i władzę nawet nad siłami przyrody oglądali już nieraz, zapowiedział, że zmartwychwstanie; a oni ignorują to zupełnie, najwyżej trochę sobie podyskutują, co to znaczy „powstać z martwych” (Mk 9,10), jakby i to była jakaś przypowieść. Bardziej zaprząta ich problem ustalenia porządku dziobania: kto za kim będzie szedł i kto czym będzie jeździł.

Ten sam Syn Boży jest i naszym Panem i jest wśród nas obecny. A nas co zaprząta?

Apostołom, w każdym razie, został dany czas, żeby dorosnąć, i wykorzystali go.