Męczennik?

Autor tekstu
 Ks. Jacek Nawrot
Piszę ten tekst w uroczystość Niepokalanego Poczęcia, które pozostaje czystym symbolem scalonego człowieczeństwa. Jednocześnie niedługo po obchodach kolejnej rocznicy powstania Radia Maryja, która zapisze się jako symbol pękniętego człowieczeństwa.

Zastanawiam się po tych obchodach, z czym miałem do czynienia? Bo mam wątpliwości czy obrona kościoła jest równoznaczna z obroną wiary. Męczennik to przecież ten, który jest gotowy umierać za wiarę w Boga, a cynik to ten, co jest gotowy umierać za wiarę we własne racje. No więc za co niby miał umierać ks. bp. Kaliski? - bo po słowach z obchodów Jubileuszu nie jestem już pewien, kto jest tym umierającym, a kto odbierającym życie. Nie mogłem zrozumieć tego Trio ważnych dla mnie ludzi, ludzi symboli: Minister, Biskup i Dyrektor. Trzy naprawdę ważne dla mnie osoby i trzy ważne autorytety. O jakim męczeństwie mówili, nie jest dla mnie jasne. Bo zastanawia brak jednomyślności wobec cierpienia osób wykorzystanych seksualnie przez duchownych. Wszyscy popełniamy błędy, jedni małe inni większe, ale dla mnie męczeństwem jest się do nich przyznać, a cynizmem twierdzić, że się nic nie stało. 

Kościół Jezusa jest tam, gdzie są wyznawcy Jezusa, a zatem tam gdzie ludzie stają w obronie Miłości i Prawdy. To jest też istota mojej kapłańskiej tożsamości. Wobec Bożego Słowa nie liczą się moje racje. Mam podarowaną przez Boga moc i siłę. I szczęśliwy będę, jeśli zużyje ją w Bożej sprawie. Ale muszę być czujnym, bo mogę stracić daną mi siłę na obronę własnych racji. Popełniane błędy nie przekreślają moich autorytetów, ale ponieważ są to dla mnie osoby ważne, to mam nadzieję, że będą starały się rozbrajać w uczciwości, a nie zbroić się w cynizmie. 

Ojcowie biskupi są dla mnie tak ważni, jak nawigacja dla statku podczas sztormu. I teraz właśnie jest sztorm. Teraz bardziej niż dawniej potrzebuje ich pomocy, aby stali za sterem. Nie dam rady bez ich obecności utrzymać kursu na Niebo. Kochani Ojcowie nie traćcie siły na ratowanie statku, którym płyniemy, bo tym zajmie się Bóg, ratujcie nas: załogę i pasażerów, bo naprawdę bez was zginiemy. 

W tych zmaganiach pojawia się światło Niepokalanego Poczęcia.  I to jest moja i nasza nadzieja na przyszłość: Kościół przetrwa, a my razem z nim.