Nie o przetrwanie chodzi

Autor tekstu
Michał J. Winiarski
Od ponad dwóch miesięcy jestem na naukowym stażu w USA. Mam to szczęście, że w mieście, w którym pracuję kościołów katolickich (nie tylko obrządku łacińskiego zresztą) jest sporo. Mało tego, jest tu nawet polska parafia prowadzona przez księży chrystusowców (za których posługę należą się ode mnie przy tej okazji wielkie podziękowania).

Od ponad dwóch miesięcy jestem na naukowym stażu w USA. Mam to szczęście, że w mieście, w którym pracuję kościołów katolickich (nie tylko obrządku łacińskiego zresztą) jest sporo. Mało tego, jest tu nawet polska parafia prowadzona przez księży chrystusowców (za których posługę należą się ode mnie przy tej okazji wielkie podziękowania).

Warunki wydają się więc dobre, żeby przetrwać duchowo ten, dość krótki jednak, wyjazd i wrócić do Polski. Z takim właśnie założeniem wylatywałem do USA: jakoś przetrwam ten czas – pod każdym względem, również mojej wiary. Okazuje się jednak, że nie takie są zamiary Boże względem tego wyjazdu.

Po krótkim czasie w USA dotarło do mnie, że nie przetrwanie jest głównym zadaniem Kościoła, ale ewangelizacja. W Bożym planie mój staż, oprócz tego oczywiście, że ma mi pomóc w mojej pracy naukowej, jest dla mnie szansą do zaniesienia Jezusa do właśnie tych ludzi, zwłaszcza, że mogę być jedyną Ewangelią, jaką przeczytają. W zrozumieniu tego bardzo pomogła mi rozmowa (w konfesjonale) z księdzem z polskiej parafii. Jest to dla mnie także ciągłe wezwanie do zadania sobie pytania o moją wiarę, nawrócenia, ponownego, jeszcze bardziej konkretnego aktu wyznania Jezusa Panem mojego życia i do przypominania sobie momentów mojego życia, w których doświadczałem Bożej opieki i bliskości, bo wierność karmi się pamięcią.

Ludzie, z którymi pracuję w zdecydowanej większości deklarują się jako osoby niewierzące, choć większość jest ochrzczona w dzieciństwie lub pochodzą z chrześcijańskich rodzin. Niejednokrotnie są do wiary zrażeni albo przez brak świadectwa bliskich lub tak naprawdę nigdy jej nie poznali. Jednocześnie doświadczam od nich cały czas ogromnej życzliwości, pomocy i otwartości. W rozmowach przy różnych okazjach zauważyłem też, że mimo zasadniczej niechęci do wiary jest w tych ludziach pragnienie duchowości. Uświadamiam sobie też na nowo coś o czym często zapominam: jak cenna jest wiara, jaką siłę i pokój serca przynosi Jezus. Z tej świadomości rodzi się pragnienie, żeby Ci którzy są mi w jakiś sposób bliscy, też Go poznali.

Staram się więc dawać świadectwo wiary. Nie jest to łatwe – niestety ze względu na brak odwagi. Czytelników tego tekstu bardzo proszę o Zdrowaś Mario w intencji mojej, o odwagę, i tych, wśród których żyję, o łaskę wiary.

W sierpniu do polskiej parafii przyjechał nowy proboszcz. Cieszę się, że zarówno on, jak i jego poprzednik rozumie, że misją polonijnej parafii jest nie tylko utrzymanie, zakonserwowanie wiary Polaków za granicą ale też wyjście ze świadectwem wiary do ludzi, tak Polaków, jak i Amerykanów. Polska parafia utrzymuje polską szkołę, organizuje spotkania Polonii, ale też wnosi wiele do całego lokalnego Kościoła, chociażby przez fakt, że jest diecezjalnym sanktuarium Miłosierdzia Bożego.

Nie mam zbyt dużego doświadczenia w zagranicznych podróżach, ale mam nadzieję że wszystkie rozsiane po świecie polskie parafie są miejscami, gdzie głosi się Ewangelię wszystkim narodom.

Nie sposób zaprzeczyć, że jesteśmy chrześcijańskim narodem. Nasza spisana historia zaczyna się od chrztu w 966 roku, pierwszym dysydentem był św. Stanisław BM, a wielkie nabożeństwo do Matki Bożej towarzyszy Polakom w całej historii. Można to potraktować dwojako: albo uznać, że lepiej nie będzie i trzeba się teraz tylko zakonserwować, albo wzrastać w wierze na bazie tego duchowego dziedzictwa (stanąć na ramionach gigantów, jak to określił, choć co prawda w zupełnie innym kontekście, Isaac Newton) tak, aby móc słowem i świadectwem głosić Ewangelię po krańce ziemi.

Druga opcja zdecydowanie mniej pachnie formaliną.

 

Michał J. Winiarski

Doktorant na Wydziale Fizyki Technicznej i Matematyki Stosowanej Politechniki Gdańskiej

Obecnie na stażu na Wydziale Chemii Johns Hopkins University w Baltimore.

 

PS. Mój spowiednik (w Polsce) mówi czasem, że odmawianie Różańca to jak trzymanie Maryi za rękę. Muszę powiedzieć, że to prawda: różne początkowe trudności z zaadaptowaniem się do życia w USA przetrwałem dzięki modlitwie na Różańcu… a patronką tutejszej polskiej parafii jest Matka Boża Różańcowa :)