Zwyczajne - niezwyczajne powołanie

Autor tekstu
br. Kamil OFM Cap.
POWOŁANIE, ile razy słyszę to słowo, to wzbudza ono we mnie refleksję i wdzięczność Bogu za to, co się już dokonało w moim życiu i to, co On w nim nieustannie czyni. Ktoś kiedyś powiedział, że „powołanie to marzenie Pana Boga o mnie”. Uświadamia to, że Pan Bóg powołuje nie tylko do kapłaństwa czy życia konsekrowanego, również do małżeństwa, rodzicielstwa czy samotności. Pan Bóg powołuje wszystkich przede wszystkim do jednego - do ŚWIĘTOŚCI.Mam 22 lata i jestem zakonnikiem i alumnem, przygotowującym się do złożenia ślubów wieczystych i przyjęcia kapłaństwa. Patrząc na historię mojego powołania mogę stwierdzić, że nie jest ona jakaś niezwykła czy wręcz mistyczna.

POWOŁANIE, ile razy słyszę to słowo, to wzbudza ono we mnie refleksję i wdzięczność Bogu za to, co się już dokonało w moim życiu i to, co On w nim nieustannie czyni. Ktoś kiedyś powiedział, że „powołanie to marzenie Pana Boga o mnie”. Uświadamia to, że Pan Bóg powołuje nie tylko do kapłaństwa czy życia konsekrowanego, również do małżeństwa, rodzicielstwa czy samotności. Pan Bóg powołuje wszystkich przede wszystkim do jednego - do ŚWIĘTOŚCI.

Mam 22 lata i jestem zakonnikiem i alumnem, przygotowującym się do złożenia ślubów wieczystych i przyjęcia kapłaństwa. Patrząc na historię mojego powołania mogę stwierdzić, że nie jest ona jakaś niezwykła czy wręcz mistyczna.

Często słuchając historie powołania innych dostrzegam jak Pan Bóg nagle, z wielką mocą wkroczył w ich życie, wszystko w nich „powywracał”, „pozmieniał” i powołał. U mnie było zupełnie inaczej, lecz dostrzegam w tym działanie Boga, który do każdego podchodzi indywidualnie, osobno i w zupełnie inny sposób działa w każdego historii życia. I to jest niezwykłe i piękne w tajemnicy mojego powołania, że to nie ja działam, lecz działa Bóg, który mnie powołał, a ja na to Jego zaproszenie odpowiedziałem.

Zawsze byłem „blisko Boga i Kościoła”. Od drugiej klasy szkoły podstawowej byłem ministrantem i lektorem. Można powiedzieć, że wzorowy i dobry katolik, lecz niekoniecznie. Na początku gimnazjum wszystko się zmieniło, coś we mnie umarło. Choć zawsze służyłem przy Ołtarzu Pana, było to tak naprawdę puste, bezowocne, rutynowe. Nie odnajdywałem w tym niczego, a już na pewno nie Pana Boga. Był to czas ciemności duchowej i niewiary w mym sercu, czas racjonalizmu i deizmu życiowego. Lecz, gdy zacząłem czas przygotowania do sakramentu bierzmowania, Bóg przyszedł do mnie ze swoją Łaską. Zacząłem odkrywać Go na nowo. Przyszedł i uleczył moje wnętrze z grzechu, niewiary, wszczepił w nie nowe światło- światło swej MIŁOŚCI.

Po bierzmowaniu przyszedł czas liceum. Pamiętne były i są dalej wakacje przed rozpoczęciem czasu nauki w liceum. W czasie nich poznałem Braci Mniejszych Kapucynów. Od pierwszego momentu zafascynowała mnie ich postawa: autentyczność, braterstwo, otwartość i radość franciszkańska. A to wszystko jak mówili i co widać było czerpali z Ewangelii. Dziś wiem że jest to podstawa życia kapucyńskiego, o czym mówi sama reguła zakonna, napisana przez św. Franciszka z Asyżu: „Reguła i życie braci mniejszych polega na zachowywaniu świętej Ewangelii Pana naszego Jezusa Chrystusa przez życie w posłuszeństwie, bez własności i w czystości” (2 Reg.1). Również w czasie tamtych wakacji wydarzyło się dla mnie coś niezwykłego. Po raz pierwszy, w czasie modlitwy, na adoracji Najświętszego Sakramentu zrodziło się pragnienie pójścia za Panem. W sercu pojawiły się lęki, niepokój a wewnętrzny głos się nasilał i pragnienie też. Powiedziałem o tym pewnego razu spowiednikowi i o swoich niepewnościach z tym związanych. On mi poradził był szukał odpowiedzi w Piśmie świętym. Gdy je otworzyłem natychmiast natrafiłem na słowa z Ewangelii: „Pójdźcie za Mną, a sprawię, że się staniecie rybakami ludzi. A natychmiast, porzuciwszy sieci, poszli za Nim” (Mk 1,17-18). Ktoś mógłby powiedzieć, że to był przypadek, lecz ja wierzę, że dla Boga nie ma przypadków. W tym wersie Ewangelii wszystko stało się dla mnie jasne.

Wiele dobra w tym czasie licealnym otrzymałem od pewnego kapłana, który był moim kierownikiem duchowym. On w tym czasie pomógł mi rozeznać i ugruntować moje powołanie, uporządkować niektóre aspekty mojego życia, wskazał i ukazał mi przede wszystkim Boga jako Ojca troszczącego się o mnie i pragnącego mego szczęścia; Boga, który jest MIŁOŚCIĄ. Jestem wdzięczny Panu za dar tego kapłana i dziękuję mu za niego każdego dnia.

Wielką pomocą dla mnie było w utwierdzaniu się w wyborze tego charyzmatu, odczytywaniu go, uczestnictwo w dniach skupienia i rekolekcjach powołaniowych. Na nich to Bóg mi pokazał, że to jest to, do czego mnie wzywa. Po zdaniu egzaminu maturalnego złożyłem dokumenty i zostałem przyjęty do ZAKONU. Jestem w nim od 4 lat. Dwa lata żyję ślubami czasowymi. Każdego dnia dziękuję Panu za tę drogę, którą mnie prowadzi, na którą mnie wezwał- Brata Mniejszego Kapucyna. Choć, jak w każdym życiu pojawiają się nieraz trudności, problemy, to tak jestem szczęśliwy, bo wiem, że Jezus jest ze mną i mnie prowadzi. On powołuje mnie abym szedł i głosił Jego Ewangelię drugiemu człowiekowi, pochylając się nad ubogimi, chorymi, zagubionymi.

Jadąc ostatnio tramwajem zaczepił mnie młody chłopak, student i zadał pytanie: Dlaczego pan został zakonnikiem? Ja odpowiedziałem: bo taka jest tajemnica powołania. Odpowiedziałem na głos Bożego zaproszenia, oddałem się cały Bogu, wierzę , że to On mnie prowadzi i jestem szczęśliwy, żyjąc Nim i Jego Słowem na co dzień w duchu św. Franciszka z Asyżu.

Za to wszystko niech będzie CHWAŁA PANU!!!