Nie bójcie się...

Autor tekstu
o. Michał Nowak
Gdy anioł przemówił do niewiast, one pośpiesznie oddaliły się od grobu, z bojaźnią i wielką radością, i biegły oznajmić to Jego uczniom. A oto Jezus stanął przed nimi i rzekł: Witajcie. One podeszły do Niego, objęły Go za nogi i oddały Mu pokłon. A Jezus rzekł do nich: Nie bójcie się. Idźcie i oznajmijcie moim braciom: niech idą do Galilei, tam Mnie zobaczą. (Mt 28, 8-15)

Gdy anioł przemówił do niewiast, one pośpiesznie oddaliły się od grobu, z bojaźnią i wielką radością, i biegły oznajmić to Jego uczniom. A oto Jezus stanął przed nimi i rzekł: Witajcie. One podeszły do Niego, objęły Go za nogi i oddały Mu pokłon. A Jezus rzekł do nich: Nie bójcie się. Idźcie i oznajmijcie moim braciom: niech idą do Galilei, tam Mnie zobaczą. (Mt 28, 8-15)

A Słowo dziś pokazuje dwa obrazy, dwie grupy ludzi, które ta sama rzecz łączy, a jednocześnie je dzieli. Mówię o niewiastach i o Wysokiej Radzie. Obie te grupy odczuwają lęk, ale przeżywają go zgoła inaczej i inną ma on trwałość. Kobiety najwyraźniej się lękają, skoro Jezus powiada do nich - nie bójcie się. Ale wydaje się, że jest to czysto emocjonalny lęk, który w kontakcie z Jezusem szybko ustępuję.

Przestają się bać z tej przyczyny, dla której Żydzi bać się zaczynają. Jezusa nie ma w grobie. Niewiasty Go widzą, Żydzi nie. Wiedzą jednak, że coś poszło nie tak i ich próba ostatecznego rozwiązania sprawy Jezusa z Nazaretu chyba się nie powiodła. To rodzi lęk, który jest wynikiem wcześniejszego grzechu, grzechu zabójstwa niewinnego człowieka, do którego doprowadzili (Boga - człowieka, dla pewnej precyzji). Wobec takiej zbrodni, kłamstwo, do którego się posuwają, wydaje się być tylko niewinną igraszką. Ale to najlepszy dowód na to, że każdy grzech pociąga za sobą kolejny...

Lęk, który ustępuje w spotkaniu ze Zmartwychwstałym... Młody Kościół dowiódł, że w istocie tak jest... Uczniowie nie wahają się głosić prawdy, nawet swoim kosztem. Kolejne pokolenia, nawet tych, którzy nie spotkali już Jezusa, są skłonne ponosić największe męczarnie dla prawdy o Zmartwychwstaniu, którą wyznają. To mnie urzeka, tym bardziej, że współcześnie w młodych Kościołach widzimy dokładnie te same znamiona wiary. Tę samą odwagę, która nie waha się szafować swoim życiem. To, co wydarzyło się kilka dni temu w Kenii zdaje się potwierdzać, że chrześcijanie przejęci prawdą o Zmartwychwstałym, przekonani o realnej obecności Boga w ich życiu, wyznają zasadę - mogą nas zabić, ale nie mogą nas pokonać... Czy chrześcijan należących do wspólnot kościelnych istniejących od wieków stać na to samo...?

Chciałby wierzyć, że tak... Ale do jednego jestem przekonany... Jeśli kogokolwiek na to stać, to tylko dzięki spotkaniu Zmartwychwstałego... Tylko dzięki dotknięciu Prawdziwego Życia... Które trwa...