Grecja. Kraj, w którym Bóg rozgościł się w codzienności

Autor tekstu
ks. Mateusz Tarczyński
Pielgrzymka do Grecji śladami świętego Pawła była prezentem, który dostałem z okazji święceń kapłańskich od swojej rodzinnej parafii. Słońce, przejrzyste morze, przepyszne jedzenie, góry, antyczne ruiny i wspaniałe widoki... Jednak były one niczym przy greckim języku i kulturze, które pozwoliły mi zrozumieć, jak głęboko Bóg wszedł w ludzką historię.

Pielgrzymka do Grecji śladami świętego Pawła była prezentem, który dostałem z okazji święceń kapłańskich od swojej rodzinnej parafii. Słońce, przejrzyste morze, przepyszne jedzenie, góry, antyczne ruiny i wspaniałe widoki... Jednak były one niczym przy greckim języku i kulturze, które pozwoliły mi zrozumieć, jak głęboko Bóg wszedł w ludzką historię.

         Pociągłe, poważne twarze świętych spoglądające z wszechobecnych w greckich cerkwiach ikon mają w sobie coś niezwykłego, ale zarazem są bardzo zwyczajne. To nasze twarze. To może być każdy z nas. Tam, na tych ścianach jest miejsce dla nas. Jest jednak bardzo ważny szczegół - wszystkie te twarze podobne są do tej jednej górującej ponad wszystkimi. Podobne są do twarzy Chrystusa. On stał się człowiekiem, a my mamy stać się podobni do niego. Drogą do tego jest odkrycie, że Bóg przenika całą naszą rzeczywistość, całą historię naszego świata i historię każdego z nas. Pomóc w tym może już krótka obserwacja języka greckiego.

         Podczas pielgrzymki przemierzyliśmy autokarem ponad 2 tysiące kilometrów, jeżdżąc od miejscowości do miejscowości i odwiedzając miejsca, w których przebywał i głosił Ewangelię Apostoł Narodów. To, co rzuciło mi się w oczy podczas podróży, to fakt, że każdy zjazd z autostrady po grecku nazywa się exodos, czyli po prostu wyjście. Każde wyjście ze sklepu to też exodos. Jak bardzo przypomina to nasze życie! Kiedy podejmujemy życiowe decyzje, doświadczamy wyjścia - z jednej drogi wychodzimy na inną. Nasze życie to ciągłe wychodzenie ze starego i wchodzenie do nowego.

         Biblia to dla chrześcijan świętość. W Grecji każda książka to biblio. Bo ludzkie słowo może stać się Słowem, jeśli wynika z wiary. Bo Słowo Boże objawia się w tekstach Pisma Świętego spisanych przez ludzi pod natchnieniem Ducha. Bo Słowo chce być blisko nas, jak każde inne ludzkie słowo.

         Jednym z najczęściej używanych słów jest natomiast dziękuję, czyli po grecku eucharisto. Eucharystia to dziękczynienie - czy można to wyrazić lepiej, jak zwykłym dziękuję? Dziękuję Bogu za wszystko, co mam. Dziękuję ludziom, którzy dają mi siebie. W ten sposób dzieje się Eucharystia. Właśnie tak stanie się ona naszym Chlebem Powszednim, o który co dzień prosimy w Modlitwie Pańskiej.

         Słowo eucharisto towarzyszyło mi przez całą pielgrzymkę - już od pierwszych godzin pobytu w Grecji. Towarzyszyło mi wtedy, gdy sprawowaliśmy Eucharystię w Berei, gdzie przyjęła chrzest Lidia. Było ze mną na Areopagu, gdzie Paweł głosił Ateńczykom to, czego nie znali, a my tam karmiliśmy się Nieznanym Bogiem. Eucharisto było ze mną w Filippi, Koryncie i Tessalonikach - wszędzie tam, gdzie odkrywaliśmy ślady Apostoła. Było na naszych ustach w Mykenach i w Delfach, gdzie poznawaliśmy kulturę Greków i zrozumieliśmy, przed jakim wyzwaniem stanął Święty, wchodząc w tamten świat z nowością Ewangelii. Pojąłem tam również to, że przed podobnym zadaniem stoją dzisiejsi chrześcijanie. A zadanie jest jedno: sprawić, by Bóg stał się Bogiem bliskim. Bogiem codzienności.