Gdy w proch się obrócę…

Autor tekstu
ks. Andrzej Przybylski
Michał, odpowiedzialny za kaplicę w naszym seminarium, wystawił już na środku kaplicy krzyż. Przez cały Wielki Post będzie można przed nim uklęknąć i ucałować Ukrzyżowanego. Ponoć dawniej, w niektórych kościołach, zamiast krzyża wystawiano trumnę z lustrem w środku. Każdy wierny zatrzymywał się przed trumną i w lustrzanym odbiciu widział siebie. Nie chodziło w tej pobożnej praktyce o wywołanie lęku przed śmiercią, ale o wyobrażenie sobie własnego pogrzebu i reakcji ludzi, którzy przychodzą na to ostatnie pożegnanie.Co ludzie czuliby i powiedzieliby o mnie, gdybym dziś umarł? Czy pod powierzchnią zwykłego ludzkiego współczucia, nie byłoby odrobiny ulgi, że odszedł ktoś, kto ranił, krzywdził, kto głupio żył i rozwalił swoje i cudze życie?

Michał, odpowiedzialny za kaplicę w naszym seminarium, wystawił już na środku kaplicy krzyż. Przez cały Wielki Post będzie można przed nim uklęknąć i ucałować Ukrzyżowanego. Ponoć dawniej, w niektórych kościołach, zamiast krzyża wystawiano trumnę z lustrem w środku. Każdy wierny zatrzymywał się przed trumną i w lustrzanym odbiciu widział siebie. Nie chodziło w tej pobożnej praktyce o wywołanie lęku przed śmiercią, ale o wyobrażenie sobie własnego pogrzebu i reakcji ludzi, którzy przychodzą na to ostatnie pożegnanie.Co ludzie czuliby i powiedzieliby o mnie, gdybym dziś umarł? Czy pod powierzchnią zwykłego ludzkiego współczucia, nie byłoby odrobiny ulgi, że odszedł ktoś, kto ranił, krzywdził, kto głupio żył i rozwalił swoje i cudze życie?

Czy znalazłoby się wielu ludzi, którzy na moim pogrzebie mogliby wyznać szczerze, że to był poczciwy i dobry ksiądz, zakochany w Bogu i oddany ludziom? To znacznie lepszy pomysł, że zamiast trumny z lustrem kładzie się w kościele krzyż, z rozpiętym na jego ramionach ciałem Jezusa. Bo w życiu nie chodzi tylko o to, co powiedzą o mnie ludzie w chwili śmierci, ale co o mnie powie Bóg!

Co może Jezus powiedzieć dzisiaj o mnie, o moim kapłaństwie, o moich myślach i odczuciach serca, o moich słowach i uczynkach? Rzeczywiście, odpowiedzi na to pytanie nabierają wagi szczególnie w obliczu prawdy, że w proch się obrócę. Módlcie się o mądrość dla siebie, ale pamiętajcie, że jak ją osiągniecie to umrzecie jako mądrzy ludzie. Módlcie się o duże pieniądze i dobrobyt dla swojego życia, ale nie zapomnijcie, że nawet jak się wam to uda to i tak umrzecie, tylko jako bogacze. Mogę się nawet modlić, żebym został papieżem, ale nawet gdybym nim został i tak umrę, nawet gdyby mi przygotowali najpiękniejszy grobowiec w kryptach Watykanu.

Jak mi jutro posypią głowę popiołem ze spalonych palm wielkanocnych, to mam sobie przypomnieć, że największe nawet chwile radości i największe sukcesy, w proch się obrócą i bez względu na nie i tak będę musiał stanąć przed obliczem śmierci. Jeśli za nią nie byłoby Boga, to śmierć byłaby tylko śmiercią. Tymczasem wiara pozwala mi widzieć dalej niż śmierć, pozwala mi wierzyć, że Bóg potrafi ożywić człowieka nawet z prochu. Dlatego mam się nawrócić i przestać udawać, że sam sobie wystarczę, że świat mi wystarczy, że Bóg nie jest mi już do niczego potrzebny. Mam się nawrócić i znowu, na całego uwierzyć w Ewangelię o Królestwie Bożym, w dobrą nowinę o Jezusie, który umarł za mnie na krzyżu.

W książce, którą teraz czytam, Tomasz Halik opowiada o grubym liście, który dostał od jakiegoś czeskiego ateisty. Na kilkudziesięciu stronach dowody na nieistnienie Boga, wyliczanka grzechów ludzi Kościoła, czarne punkty historii chrześcijaństwa. Wszystko byłoby, jak w każdej ateistycznej apologetyce, gdyby nie ostatnia strona. Ów ateista nagle wyznaje, że niedawno umarła na raka jego młoda wnuczka, a po tym wyznaniu pisze z bólem: “No i gdzie jest ten dobry Bóg? Dlaczego nie uratował tej młodej dziewczyny? Dlaczego tak szybko i niesprawiedliwie pozbawił jej życia?” Nawet ateista w chwili śmierci dyskutuje z Bogiem, w którego przecież nie wierzy! Pamiętaj, że prochem jesteś i w proch się obrócisz, i co wtedy?

Pierwszy dziś podleciałem do krzyża ustawionego w naszej kaplicy. Przyklęknąłem i głośniej niż szeptem, powiedziałem Bogu: “Jezu, jestem największym grzesznikiem w tym domu, dlatego chcę jako pierwszy ucałować Twoje ciało i prosić byś się nade mną zmiłował!”

Natychmiast dostałem odpowiedź. Takie proste trzy słowa jak recepta na zbawienie: modlitwa, post, jałmużna.