Falstart Mędrców ze Wschodu

Autor tekstu
ks. Andrzej Przybylski
Tyle już dni minęło od Bożego Narodzenia, a w liturgii dopiero dzisiaj do Betlejem i Jezusa dotarli Mędrcy ze Wschodu. Dlaczego tak późno? Przecież tacy byli mądrzy, oczytani, znali Pisma, bywali w świecie i na dworach? Dlaczego wyprzedzili ich nieuczeni prostacy pasący swe bydło na pastwisku? Piękną odpowiedź dał nam Ojciec Święty podczas Mszy w pasterkę. Pasterze mieli krótszą drogę, bo ich serce było proste, a umysł ufny.

Tyle już dni minęło od Bożego Narodzenia, a w liturgii dopiero dzisiaj do Betlejem i Jezusa dotarli Mędrcy ze Wschodu. Dlaczego tak późno? Przecież tacy byli mądrzy, oczytani, znali Pisma, bywali w świecie i na dworach? Dlaczego wyprzedzili ich nieuczeni prostacy pasący swe bydło na pastwisku? Piękną odpowiedź dał nam Ojciec Święty podczas Mszy w pasterkę. Pasterze mieli krótszą drogę, bo ich serce było proste, a umysł ufny.

Mędrcy, jak to mędrcy, zanim coś zrobią muszą podyskutować, poczytać, sprawdzić przypisy, postawić kilka sprzecznych tez, napisać program, opracować szczegóły koncepcji, potem zebrać opinię od innych i może wtedy wyruszyć w drogę. Znam wielu ludzi, którzy są ciągle daleko od Boga, bo szukają dowodów, czekają, aż im się wszystko misternie poukłada. A Bóg nie chce się ułożyć pod dyktando człowieka. Pewnie i z tego powodu często mędrcy popełniają największe herezje i mają najwięcej falstartów. Nawet świecąca gwiazda i studiowane księgi nie doprowadziły ich bezpośrednio do Jezusa.

Mędrcy ze Wschodu popełnili największy falstart swojego życia szukając Mesjasza na dworze Heroda. Oni nie poszli tam z wizytą kurtuazyjną, ale byli przekonani, że Król może tylko narodzić się na królewskim dworze. No bo, jeśli miał być to władca, Pan Panów, to gdzie Go szukać, jak nie w pałacu? Nawet im przez głowę nie przetargało, że to wszystko mogło stać się w ubogiej grocie. Pamiętam mój pierwszy żłóbek przygotowywany w kościele. Przyniosłem ze wsi siano, żeby na nim ułożyć glinianego Jezusa. Mocno się zdziwiłem, gdy mój ksiądz z parafii wyrzucił siano, a w to miejsce włożył złote, sztuczne i włochate girlandy. Popatrzył na mnie z góry i z wielkim znawstwem w głosie stwierdził: “W ikonografii złoto oznacza boskość i niebo.”

Poczułem się mały wobec wielkich zdobyczy historii sztuki, ale siana mi było szkoda, bo na nim Jezus wyglądał normalniej. Wcale się wtedy na nikogo nie obraziłem. Pokornie przyznałem, że mało jeszcze wiem o sztuce i mało czuję ducha Kościoła. Dziś pewnie bym powiedział, że był to kolejny falstart, jakich w naszym kapłańskim życiu jest bardzo dużo. Szukamy przecież ciągle bogatych środków, gdy tymczasem, posługując się ubogimi, zrobilibyśmy więcej dla Jezusa. Brakuje nam odwagi ubóstwa, a może jeszcze bardziej takiej ewangelicznej mentalności, że Boga nie ma w pałacach, ale w ubogim i prostym sercu, w geście dobroci i miłości, w pokorze i skromności. Na szczęście u Mędrców to nie było zarozumialstwo i cynizm, to rzeczywiście był falstart, bo kiedy odnaleźli Jezusa - już inną drogą wrócili do domu.