Walka Befany ze Świętą Rodziną, czyli rzecz o Nowej Ewangelizacji

Autor tekstu
ks. Adam Wiński
W mieście, w ktrym pracuję co roku w czasie Bożego Narodzenia organizuje się presepe vivente, to znaczy Józef, Maryja z Dzieciątkiem Jezus w orszaku ubogich pasterzy z owcami, magów z darami, zastępów anielskich wędrują ulicami miast. Kapłan na placach miasta dzieli się Dobrą Nowiną i zachęca zgromadzonych do uwielbienia Nowonarodzonego. Tak się złożyło, że tego samego dnia odbyła się parada befany, to znaczy czarownic, wiedźm. Czarownicom towarzyszyć miała orkiestra, a zachętę do udziału stanowiły rozdawane cukierki i słodycze.

W mieście, w ktrym pracuję co roku w czasie Bożego Narodzenia organizuje się presepe vivente, to znaczy Józef, Maryja z Dzieciątkiem Jezus w orszaku ubogich pasterzy z owcami, magów z darami, zastępów anielskich wędrują ulicami miast. Kapłan na placach miasta dzieli się Dobrą Nowiną i zachęca zgromadzonych do uwielbienia Nowonarodzonego. Tak się złożyło, że tego samego dnia odbyła się parada befany, to znaczy czarownic, wiedźm. Czarownicom towarzyszyć miała orkiestra, a zachętę do udziału stanowiły rozdawane cukierki i słodycze.

Czarownicom towarzyszyć miała orkiestra, a zachętę do udziału stanowiły rozdawane cukierki i słodycze. Wśród wiernych pojawiły się głosy, aby zbojkotować pochód pogańskiej befany. Powodem była obawa, że wszyscy zechcą, skuszeni atrakcyjnością marszu konkurencji, pójść oglądać ów pochód befany. Rodzina z Nazaretu, Jòzef, Maryja i Dzieciątko, w kórym jest zbawienie “przegrywa’’ z grupą czarownic z zielonymi i pomarszczonymi twarzami.

Drugi obraz. Procesja ku czci Matki Bożej Uzdrowienia Chorych idzie ulicami miasta. Jest ciemno, po godzinie 20, a więc dla Włochów święty czas jedzenia. Za figurką Maryi podąża grupka wiernych, w przeważającej części starszych ludzi. Biskup ubrany w pozłacane szaty, bractwa w starożytnych strojach… A młodzi chodzą ulicami miasta, jedzą i piją w restauracjach. Młoda i ładna dziewczyna dołącza do procesji. Koledzy się z niej śmieją,a ona z pobożną miną idzie blisko biskupa, który z zamiłowaniem wyśpiewuje pieśni, w pewnym momencie nastolatka podchodzi bardzo blisko mikrofonu, wykonuje dziki okrzyk i ucieka…

Niewinna zabawa, próba popisania się przed kolegami, a może prowokacja: zauważcie mnie w Kościele, ja też jestem, nie podobają mi się stare, utarte formy, jaką propozycje macie dla mnie? Jakie miała myśli, tego nie wiem, gdyż szybko uciekła i wcisnęła się w tłum. A ja zostałem z pytaniem: co sobie ludzie o nas myślą? Co myślą młodzi widząc orszak starszych pań z biskupem na czele?

Dwa wydarzenia postawiły mnie wobec pytania o kondycję naszej wiary oraz o suteczność metod, którymi się posługujemy. Odważę się postawić trzy pytania. Zaznaczam, że są one prowokacyjne i stanowią zachętę do osobistych poszukiwań i kapłańskich dyskusji…

Czy chrześcijaństwo jest obiektem muzealnym?

Wydaje się, że niektórzy bardzo chcą sprowadzić Kościół do obiektu zabytkowego i wspomnienia dwanych, zabobonnych wierzeń. Niektórzy bardzo pragną wytyczyć jedno z wielu miejsc, w panteonie bóstw i mędrców, Chrystusowi. Tymczasem Ojciec święty Benedykt XVI nieustannie nam przypomina, że Chrystus to Osoba, a wiara jest spotkaniem, relacją z Nim, Bogiem, który stał się człowiekiem, aby zmniejszyć oddzielający go od Stwórcy dystans… Chrześcijaństwo "pasuje" do świata, bo Chrystus wszedł w ten konkretny świat, aby stać się Bogiem z nami, Bogiem na wyciągnięcie ręki.

Czy rzeczywiście mamy kryzys w Kościele?

Może my mamy kryzys…ale Bóg kryzysu nie ma i mieć nie będzie. Co to znaczy rzekomy kryzys Kościoła? Bóg przestał wierzyć w człowieka? Bóg o człowieku zapomniał? Kryzys może przeżywać człowiek w Kościele, ale nie Kościòł. A czy kiedykolwiek Kościół miał się naprawdę dobrze? I jak możemy zmierzyć kryzys lub sukces Kościoła?

Patrząc "po ludzku" to i Bóg Ojciec doświadczył kryzysu… bo czy porażką wychowawczą nie było to, że Adam i Ewa w rajskim ogrodzie Eden, odwrócili się od ukochanego Stwórcy i Dawcy życia? A czy Chrystus na krzyżu…to nie porażka… Nawet Zbawiciel nie nawrócił tłumów…ale zebrał grupkę uczniów, którzy także zawiedli… Kryzys w Kościele (zawsze w oczach ludzkich!) może być miejscem rozlania Bożej łaski… bo w Jego ranach jest nasze uzdrowienie…

Jak i z czym mamy docierać do świata?

Z czym, a raczej z KIM mamy iść co świata to dobrze wiemy…ale jak, tutaj pojawiają się problem. Dobrze, że mamy Papieską Komisję do spraw Nowej Ewangelizacji, która szuka sposobu dotarcia do współczesnego człowieka. Problem mamy my, działający na pierwszym froncie. Język kościelny przestał być komunikatywny, a czasami zaczyna brakować przejrzystości… Potrzebne są nam nowe metody do odnajdywania zagubionego w meandrach życia człowieka. Przede wszystkim potrzeba nam więcej Ducha Bożego I pogłębionej duchowości… bo Chrystus jest jedyną Ofertą dla naszego rozproszonego serca.

Befana, czy Zbawiciel świata? Kto zwycięża? Jestem pewien, że Chrystus. Nie ma On hałaśliwej orkiestry, nie kusi słodyczami, ale tylko Jego Słowo ma życie wieczne. Tylko On ma odpowiedź na moje zgłodniałe nieskończoności serce. Ja jestem przekonany, ale jak mam pociągnąć setki powierzonych mi ludzi? Potrzebuję Ciebie, o Panie!