Co warto wiedzieć o pierwszym przykazaniu?

Autor tekstu
ks. Jacek Socha
„Dekalog I” to jeden z najlepszych filmów jaki obejrzałem w swoim życiu. K. Kieślowski i K. Piesiewicz przedstawili w tym dziele mężczyznę i jego syna, którzy są zafascynowani światem komputerów. Fabuła obrazu jest prosta. Ojciec wierzy, że przy pomocy nowoczesnej techniki wszystko można wyliczyć, przewidzieć i w tym duchu kształtuje również syna, który stopniowo ulega tej samej fascynacji.

„Dekalog I” to jeden z najlepszych filmów jaki obejrzałem w swoim życiu. K. Kieślowski i K. Piesiewicz przedstawili w tym dziele mężczyznę i jego syna, którzy są zafascynowani światem komputerów. Fabuła obrazu jest prosta. Ojciec wierzy, że przy pomocy nowoczesnej techniki wszystko można wyliczyć, przewidzieć i w tym duchu kształtuje również syna, który stopniowo ulega tej samej fascynacji. 

Przed zbliżającymi się świętami Bożego Narodzenia, ojciec kupuje chłopcu łyżwy i jeszcze przed Wigilią pozwala mu z nich skorzystać. Ażeby upewnić się, że pokrywa lodowa na stawie jest dostatecznie mocna, wykonuje obliczenia na komputerze z uwzględnieniem wszystkich możliwych danych o pogodzie; z jego obliczeń wynika, że lód nie załamie się pod chłopcem. Mimo to dla większej pewności ojciec sam idzie wieczorem nad staw, żeby wypróbować jego wytrzymałość. A jednak kiedy następnego dnia chłopiec bawi się i jeździ na łyżwach, lód załamuje się i dziecko tonie. Ojciec nie może pojąć jak się to stało, skoro obliczenia zapewniały o bezpieczeństwie. Jest wstrząśnięty i załamany – nie tylko śmiercią syna, ale i dlatego, że załamała się jego wiara w komputerowe obliczenia.

Śmierć w tym filmie odgrywa niezwykle ważną rolę. Pojawia się jako istotny motyw rozmów i to ona jest kluczem do związania fabuły filmu z jego tytułem – „Dekalog I”. Przykazanie „Nie będziesz miał innych bogów obok mnie” (Wj 20,3) stoi na straży życia człowieka. Bóg, który jest źródłem istnienia przypomina Izraelowi i wszystkim ludziom, którzy usłyszą Jego Słowo, że poza Nim nie ma życia. Miał rację św. Ireneusz z Lyonu, pisarz chrześcijański z II wieku, gdy twierdził, iż „chwałą Boga jest człowiek żyjący”. Bóg Stwórca, który jest Miłością, jawi się w Biblii i historii ludzkości jako ten, który chce, aby człowiek żył. Bóg Wcielony, Jezus Chrystus ukazując cel swojej misji mówił: „Ja przeszedłem, aby moje owce miały życie i to życie w pełni” (J 10,10).

Kto panuje nad naszym życiem?

Człowiek ginie, doświadcza śmierci duchowej, psychicznej a także niejednokrotnie fizycznej, gdy nie stawia Boga na pierwszym miejscu. Co w takim razie znaczy: postawić Go na pierwszym miejscu? Oznacza to oddanie Bogu wszystkiego, co jest dla mnie ważne: zdrowia, szczęścia, rodziny, przyjaźni, pracy itp. Oddaję to Bogu, a więc zgadzam się na przyjęcie Jego woli, nawet, gdy jej nie rozumiem, zgadzam się na stratę, pokrzyżowanie moich planów, nawet na cierpienie ze świadomością, że On jest we wszystkim i wie lepiej, co jest dla mnie dobre- zawsze prowadzi mnie do większej Miłości. Jeżeli zaufam Bogu oddając to, co dla mnie najważniejsze, On będzie w tym jako Życie i Miłość. A co mnie czeka w innym przypadku? Jeżeli sam będę chciał zarządzać którąś ze sfer życia, oddzielę ją od Niego- i Jego tam już nie będzie! Powstaje więc pytanie- kto naprawdę zarządza tym, co najważniejsze w moim życiu? Sądząc, że to ja sam mam nad tym kontrolę- ulegam złudzeniu. Boleśnie doświadczył tego bohater wspomnianego filmu- tracąc syna. Tam gdzie nie ma Boga, działa zły duch- i to on staje się zarządcą. A jego zarządzanie jest śmiercionośne! Poddanie się Bogu jest więc dla nas kwestią życia lub śmierci.

Spójrzmy na przykład człowieka, dla którego zdrowie jest wartością absolutną. Osoba ta podporządkowała w życiu wszystko, aby być w pełni zdrową: dbała o prawidłowe odżywianie się, rekreację, uprawiała sport, robiła potrzebne badania itp. Na wszelki wypadek nawet modliła się, ale traktowała Boga jedynie jako pomocnika w swojej walce o zdrowie. Nigdy nie oddała go Bogu i nie zgodziła się na to, że On jest tu Panem. Skutkiem przyjęcia takiej postawy był lęk i doświadczenie rozczarowania w momencie przyjścia choroby- czyli utraty kontroli nad zdrowiem. Dopiero wtedy odkryła złudzenie, jakiemu ulegała: że jakiekolwiek dobro może być bezpieczne i trwałe w rękach człowieka. Jeśli Bóg nie jest Panem naszego zdrowia i nie jesteśmy nim my sami- to znaczy że znajdujemy się we władzy demona, a on poprzez absolutyzację zdrowia prowadzi nas do śmierci duchowej, psychicznej i fizycznej. Choroba staje się wtedy powodem do zgorzknienia, utraty nadziei, rozpaczy. Natomiast poddanie się Bogu daje prawdziwe bezpieczeństwo. Kiedy otwieramy się na Jego obecność w zdrowiu i chorobie – On sam prowadzi nas do niezwykłej wolności i uzdalnia do miłości. Cud miłości może się wydarzać nawet w skrajnie nie sprzyjających warunkach- wszyscy znamy ludzi, którzy w ciężkiej chorobie doznali niezwykłej przemiany- otwierając się na miłość do Boga i drugiego człowieka. Jak to możliwe, że człowiek, który, jak się wydaje, wszystko traci- wzrasta w miłości? Otóż osoby te weszły w przeżywanie tajemnicy śmierci krzyżowej Jezusa Chrystusa. On kochał nawet na krzyżu! Pozornie wydawało się, że przegrał, ale w rzeczywistości Jego męka i śmierć stały się źródłem nadziei i miłości dla każdego kto doświadcza swojego krzyża. Panowanie Jezusa oznacza więc zwycięstwo Miłości w naszym życiu i na straży takiego panowania stoi pierwsze przykazanie Dekalogu.

Wiara, Nadzieja, Miłość

To akty wiary otwierają człowieka na Boże panowanie, dlatego mówiąc o cnotach teologalnych chrześcijanie nie przypadkowo wymieniają je w określonym porządku: wiara, nadzieja i miłość. Człowiek może mieć nadzieję i kochać, czyli żyć, tylko wtedy, gdy wierzy Bogu i z Niego czerpie jak ze źródła. Jeśli dzisiaj obserwujemy kryzys nadziei, częste symptomy rozpaczy i niezdolność do trwałej miłości, to tylko dlatego, iż nastąpiła erozja wiary. Ów proces ma swoją przyczynę m.in. w tym, że w życiu wielu ludzi nie dochodzi do wejścia w tajemnice chrześcijańskie jako w tajemnice dające życie, szczególnie w tajemnicę krzyża. Wielu „nominalnych chrześcijan” przeżywa swoją wiarę powierzchownie, a ona w takiej formie nie wydaje życiodajnych owoców. Doświadczenie krzyża w postaci różnego rodzaju cierpienia zmusza człowieka do szukania remediów na bóle, które odczuwa. Próbuje więc różnych sposobów, by dokonać swoistej „anestezjologii egzystencjalnej”. Za wszelką cenę walczy o zdrowie, przyjemność i sukces, uciekając nawet do irracjonalnych zachowań (zob. magia, medycyna niekonwencjonalna, ubóstwienie pieniądza i władzy, nauki), które są ślepymi uliczkami. W tym właśnie ujawnia się cały dramat człowieka- pragnąc ocalenia, ucieka przed Bogiem, który pragnie go ocalić. Dekalog ostrzega przed takim lękowym zachowaniem i ukierunkowuje człowieka ku Bogu- bowiem w Nim nawet ludzka kruchość jest przekraczalna.

Życie wielu chrześcijan jest przykładem tego, iż pójście drogą, którą wskazuje pierwsze przykazanie Dekalogu rodzi nadzieję i zdolność do miłości. Benedykt XVI w jednej ze swoich encyklik dzieli się historią Józefiny Baghita, młodej Afrykanki, która żyjąc w dziewiętnastowiecznym Sudanie przeżyła dramat niewolnictwa. Była bita, sprzedawana i traktowana jak rzecz. Poznanie Jezusa Chrystusa stało się dla niej wydarzeniem przełomowym, a wejście w świat wiary obudziło w niej na nowo nadzieję i zdolność do miłości nawet nieprzyjaciół. Oddając Bogu całe swoje życie zrozumiała, że Jezus Chrystus był z nią w każdej sytuacji i doświadczeniu i że nie ma takiej chwili w jej życiu, w której On nie chciałby uzdalniać jej do miłości. Jego panowanie rodzi wolność i miłość. Papież pisząc o błogosławionej Józefinie zauważył: starała się zachęcać do misji: odczuwała konieczność propagowania wolności, którą zyskała w spotkaniu z Bogiem Jezusa Chrystusa (Spe Salvi 3).