Ty, który mieszkasz w ruinie mojej duszy

Autor tekstu
ks. Andrzej Przybylski
Cały dzień szukałem Ciebie w Betlejem mojego serca. Moja słaba wola, co jakiś czas wysuwała pragnienia całkowitego bycia z Tobą, a mój umysł i uczucia zatruwały to wszystko trucizną aktywności, nawałem spraw do zrobienia i lękiem o to, co przede mną. Pragnę Cię odnaleźć w domu mojej duszy, ale ilekroć do niej zaglądam widzę tylko jej ruiny. Ściany mojej duszy zamieniły się w fortecę broniącą moich racji, w zamek pełen dziurawych przestrzeni przez które uciekam w stronę świata moje skupienie się na Twoim Słowie.

Cały dzień szukałem Ciebie w Betlejem mojego serca. Moja słaba wola, co jakiś czas wysuwała pragnienia całkowitego bycia z Tobą, a mój umysł i uczucia zatruwały to wszystko trucizną aktywności, nawałem spraw do zrobienia i lękiem o to, co przede mną. Pragnę Cię odnaleźć w domu mojej duszy, ale ilekroć do niej zaglądam widzę tylko jej ruiny. Ściany mojej duszy zamieniły się w fortecę broniącą moich racji, w zamek pełen dziurawych przestrzeni przez które uciekam w stronę świata moje skupienie się na Twoim Słowie.

Szukam Ciebie, ale ciągle boję się stracić miejsc pełnych ważnych ludzi, napuszonych dyskusji, w których trzeba się odnaleźć, aby nie być z boku. I w tym wszystkim naprawdę pragnę Twojego pokoju i milczenia, Twojej wolności i Twojej obecności. Mocno w to wierzę, że jesteś sensem mojego życia, moją mocą i moim wszystkim. Szukam więc Ciebie w ruinach mojej duszy, bo ufam, że się w nich narodzisz, bez pretensji, że to wszystko ciągle niegotowe, że ciągle moja dusza rozwalona myśleniem o sobie.

Szukam Twojego pokoju i milczenia, ale bardzo niemrawie, prawie tak, jakbym nie chciał go znaleźć, albo się bał, że więcej stracę niż zyskam. Nie przestrasz się moich lęków, nie daj się ograniczyć moimi grzechami, nie daj się zatrzymać mojej pysze, podłóż mi nogę, żebym się przewrócił w pogoni za tym światem. Wolę leżeć zbolały i przywalony krzyżem niż pędzić w eleganckim stylu po okruchy z diabelskiego stołu.

Naucz mnie szukać Ciebie w samotności. Przekonaj mnie, że im bardziej jestem obok ludzi tym bliżej jestem Ciebie. Daj mi odczuć słodycz mojego milczenia, ciszy, w której nawet nie słychać Ciebie. Daj mi po prostu być we wszystkim z Tobą, bo bez Ciebie wszystko jest naprawdę niczym.

Odbierz ode mnie chęć błyszczenia, daj mi być na końcu, z radością, że dopiero wtedy jestem tuż przed Tobą. Nie proszę Cię o charyzmaty, o dar języków, który zniknie, o proroctwa, co do których nie wiem, które są od Ciebie. Nie proszę Cię o purpury, ani nawet o najlepszą parafię - proszę Cię o Ciebie i o Twoją miłość.

Przyjmij moją zgodę na ciemności duszy, na prowadzenie jej bez żadnego światła. Prowadź mnie jak zechcesz, i spraw tylko, żebym dał się poprowadzić. Będę czekał ile tylko trzeba. Będę szedł dokąd tylko zechcesz. Przyjmę każdą Twoją wolę bez najmniejszej skargi, bo Ci ufam, Panie mój i Boże.

O Ty, który mieszkasz w ruinie mej duszy, przyjmij moją próżność, jako miejsce dla Twoich narodzin.