Mój pusty Kościół

Autor tekstu
ks. Jarosław Piotrowski
Poniższe słowa piszę w 11. dzień ogłoszenia przez Premiera polskiego rządu restrykcji związanych z rozprzestrzenianiem się koronawirusa, w 4. dzień od ogłoszenia stanu epidemii oraz po już kolejnej niedzieli od ogłoszenia dyspensy od uczestnictwa w niedzielnej Eucharystii.

  Zdecydowałem się podzielić kilkoma myślami, które pojawiły się we mnie po III Niedzieli Wielkiego Postu. Wcześniej choć te refleksje nie były mi obce, może dopiero teraz przyszło mi je sobie uświadomić z całą mocą. Przewijały się, pojawiały się w wyniku wykładów, lektury książek wybitnych teologów dogmatycznych i mistrzów życia duchowego.   Puste ławki w świątyni, w których każdej niedzieli gromadziło się ok. 230 osób, kolejne które wypełniały przestrzeń między ławkami czy chór, gdzie obecnych było ok. 30 wiernych, porównuję z obecną sytuacją, gdzie pustka aż krzyczy, bo kościół wypełnia raptem dwadzieścioro osób. Przez całą niedzielę jedynie 90 wiernych.

Ta sytuacja napełniła mnie mnóstwem myśli nad sakramentem kapłaństwa, jego znaczeniem i tożsamością. Wydawało mi się zawsze, że szczęśliwy kapłan i jego kapłaństwo osadzone jest na tym, że jest on szafarzem sakramentów, zwłaszcza Eucharystii i Bożego przebaczenia, kiedy może głosić z zapałem homilie, i kiedy one są także z wielką uwagą słuchane. A teraz!? Puste kościoły, ciche Msze Św.! Zacząłem myśleć o braciach posługujących w Niemczech, Holandii, Belgii czy w ogóle w Europie Zachodniej! Kapłan nie może być tylko szczęśliwy, wyłącznie kiedy jest szafarzem. Kapłaństwo osadza się nie tylko na posługiwaniu wiernym - choć właśnie i tę prawdę uświadomiłem jeszcze bardziej, że Kościół się kocha, bo kocha się wiernych, pragnie się ich dobra, jakim jest zbawienie – ale także na budowaniu w sobie Kościoła. Św. Paweł pisząc o tym, że jesteśmy Świątynią, miał właśnie to na myśli, że trzeba mieć Kościół w sobie i nim być. Kapłan jest nie tylko apostołem, jest nie tylko posłanym, ale jest powołanym do budowania Kościoła w sobie, Kościoła a więc Chrystusa. W tak teraz doświadczanej przez nas samotności, widzę też naszą nieumiejętność radzenia sobie z nią.

Kapłan najpierw ma uświęcać siebie, a dopiero później innych. Kapłan nie może być tylko „działaczem”, „społecznikiem”. Kreślę tych kilka słów także w przededniu 25. rocznicy kapłaństwa, pięciolecia proboszczowania i na nowo odkrywania, tego co wcześniej słyszałem, wiedziałem od Wykładowców czy Ojców Duchownych. Teraz to jest jednak moje. Też wiem, że z każdego zła Chrystus potrafi wyprowadzić dobro dla każdego z nas. Dla mnie ten czas jest czasem wielkiego dziękczynienia za Naszych Wiernych, do których posłał nas Chrystus, bo Oni są Kościołem i Oni Kościoła nas uczą. Teraz też jeszcze bardziej wiem na czym polega miłość do Kościoła. Te dni to szczególne rekolekcje pt. „Kapłaństwo”.