Wszystko albo nic

Autor tekstu
o. Michał Nowak
Wspominałem już kiedyś o świetnym stwierdzeniu Francisa Chana, protestanckiego pastora i autora książki, którą sobie wciąż poczytuję, że nasza wiara rozpina się niejako na płaszczyźnie "wszystko" albo "nic". Nie da się być "trochę chrześcijaninem"... I kontekst Ewangelii o Nikodemie to niejako potwierdza. Nikodem, z którym Jezus rozmawia jest takim wierzącym "połowicznie", a może "na próbę".

Wspominałem już kiedyś o świetnym stwierdzeniu Francisa Chana, protestanckiego pastora i autora książki, którą sobie wciąż poczytuję, że nasza wiara rozpina się niejako na płaszczyźnie "wszystko" albo "nic". Nie da się być "trochę chrześcijaninem"... I kontekst Ewangelii o Nikodemie to niejako potwierdza. Nikodem, z którym Jezus rozmawia jest takim wierzącym "połowicznie", a może "na próbę".

Jezus mówi mu o konieczności narodzenia się na nowo. Przyjęcie Jego Ewangelii wiąże się z zupełnie nowym życiem, a nawrócenie to niejako ponowne narodziny...

 

I tak sobie dziś myślę, że to jest tak niesamowicie potrzebne wszystkim, którzy trochę utknęli między "wszystko", a "nic". Nowe narodzenie... Tymczasem nasze "nawracanie" czasem przypomina upiększanie tego, co jest... Trochę jakby siał stokrotki na oborniku... Porosną i będą wybujałe... Łodygi będą miały grube jak ręka, a liście rozłożyste jak parasol. Każdy, kto popatrzy na nie z daleka, szczerze się zachwyci. Ale jeśli tylko podejdzie bliżej - smród go zabije. Nie da się podziwiać tego poletka stokrotek z bliska. Odór obornika na to nie pozwoli. Co można zrobić? Ano potrzeba szpadla jednoznaczności i radykalizmu, którym trzeba przekopać tę ziemię. Będzie rosło tak samo dobrze, ale obornik znajdzie się tam, gdzie powinien... I nawet nasz anioł stróż będzie mógł zdjąć klamerkę z nosa.

 

Nawrócenie to narodzenie się na nowo. To decyzja o tym, że Jezus jest nadrzędny w moim życiu. Nie jest jednym z celów szczegółowych, jedną z moich spraw. Ale jest jedyną, wyjątkową i najważniejszą "sprawą", której wszystko inne jest podporządkowane... A taka przemiana jest możliwa tylko wówczas, jeśli spotyka się w swoim życiu Boga, który tak umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego WIERZY, nie zginął, ale miał życie wieczne...

 

WIERZYSZ? To chwyć za łopatę... I posiej stokrotki jeszcze raz... Tym razem wszystko będzie inaczej...