Rany Boskie

Autor tekstu
ks. Andrzej Przybylski
Właściwie to trudno zrozumieć tę ostatnią ranę Boga- Serce włócznią przebite. Te wszystkie śmiertelne rany miały konkretny cel. Bóg odkupił nas z grzechu. Kiedy umierał wypowiedział swoje definitywne: wykonało się! Zapłacił śmiercią za moje zbawienie. Usprawiedliwił mnie przez przed swoim Ojcem. Po co więc była ta włócznia wbita w Serce? Po co dźgać jeszcze już i tak umarłego człowieka?

Właściwie to trudno zrozumieć tę ostatnią ranę Boga- Serce włócznią przebite. Te wszystkie śmiertelne rany miały konkretny cel. Bóg odkupił nas z grzechu. Kiedy umierał wypowiedział swoje definitywne: wykonało się! Zapłacił śmiercią za moje zbawienie. Usprawiedliwił mnie przez przed swoim Ojcem. Po co więc była ta włócznia wbita w Serce? Po co dźgać jeszcze już i tak umarłego człowieka? 

Święta Katarzyna ze Sieny też zadawała sobie to pytanie. I w modlitewnym uniesieniu zaczęła rozumieć, że rany Jezusa są jakby z dwóch powodów. Jedne są ze sprawiedliwości a inne są ze względu na całkowicie darmową miłość. Te spod krzyża, te aż aż do momentu śmierci są ze sprawiedliwości, żeby nas usprawiedliwić. A rana Serca przebitego włócznią jest czyściutką formą miłości, niesamowitym gestem Boga, który poszedł dalej niż sprawiedliwość. Jezus zresztą zapowiadał to pójście dalej. Powołując uczniów uczył ich przecież, że mają kochać nie tylko tych, którzy kochają, że mają pójść dalej, żeby pokochać nawet grzeszników, nawet tych, wobec których nasza ludzka natura buntuje się na myśli o kochaniu. Bogatemu młodzieńcowi tłumaczył, że nie wystarczy być w porządku, że to wprawdzie dużo, że nie zabił, nie okłamał i nie okradł, ale dla życia wiecznego trzeba jeszcze stać się darem, rozdać siebie i nie ograniczyć się tylko do tego, co konieczne. To dużo gdy jesteśmy sprawiedliwi, ale to jeszcze za mało, żeby mieć niebo w sobie. Kiedy Św. Siostra Faustyna została w swoim doświadczeniu wewnętrznym zaprowadzona do piekła mocno się zdziwiła, że zobaczyła tam wielu ludzi, którzy byli sprawiedliwi, a nie potrafili kochać. Trafili do piekła, bo poczucie czystej sprawiedliwości wprawiło ich w taką pychę, że uznali, ze niebo im się należy, że nie muszą kochać Boga, bo sobie na Niego zasłużyli sprawiedliwymi uczynkami.

Bóg nie neguje sprawiedliwości. Ona jest u początków, jest fundamentem naszych relacji i społecznego życia. Ale sama sprawiedliwość nie wystarczy, żeby życie mogło być szczęśliwe. Potrzeba jeszcze miłości i to takiej darmowej, takiej za nic, takiej, która nie jest spłaceniem długu za życzliwość, która jest miłością pomimo tego, że się zostało zranionym. I pewnie dlatego ta pozornie bezsensowna rana Boga. Kiedy się już wszystko wypełniło, kiedy już został spłacony dług, a człowiek w oczach Ojca został już całkowicie usprawiedliwiony, Bóg dał się zranić i to w samo Serce, żeby powiedzieć, że do końca nas umiłował.

Uczę się z tych ran Boga właściwego porządku dla mojego kapłaństwa. Nie chcę być księdzem, którego życie ma sztywne ramy i zaplanowane oficja, który już nie da się Bogu niczym zaskoczyć i do niczego nowego zaangażować. Nie chce być księdzem, który robi tylko to, co do niego należy, który jest poprawny i dobrze zorganizowany, ale który się wścieka, gdy ludzie proszą o więcej, gdy proboszcz zajmuje dzień wolny, gdy trzeba jechać na niespodziewaną spowiedź i gdy wzywają w nocy do chorego. Chcę walczyć i troszczyć się o sprawiedliwości, ale w taki sposób, żeby ona nigdy nie oderwała się od miłości. Rany Boskie mają podwójne znaczenie - są ranami dla usprawiedliwienia i dla miłosierdzia. I dlatego wszystkie są potrzebne, i dlatego jedne dopełniają drugie, tak, żeby miłość nie stała się niesprawiedliwa, a sprawiedliwość nie zgubiła miłości.